Monday, 7 February 2011

Filipinas: Como me converti en la novia de un motero

Alquilamos una moto de un chico emprendedor local.. lo que quiere decir un tipo que tiene una moto y quiere hacer algo de dinero rápido. Hicimos el trato, nos dió las llaves, pusimos gasolina de una botella vieja de Pepsi de otro emprendedor de la zona y entonces vino la pregunta.. ¿cómo encendemos el motor?

La verdad es que hacía muchísimo que no llevavamos una moto que casi no nos acordabamos y sinceramente no somos muy hábiles llevando vehiculos de motor. Nuestra experiencia como conductores seguros se basaba en unos patines en mi caso y en bicis en el caso de Carlos.

El propietario de la moto estaba un poco asustado pero nos dio 5 largos minutos de instruciones. Entonces miro tristemente a su propiedad.. como si fuera la última despedida. Así es cómo empezó nuestro tour en Bohol... Lo recordaré como uno de los mejores días de todo el viaje. Solo nosotros dos, libertad, sin horarios de autobús y por delante cientos de sitios que visitar.

La mayoría de las fotos fueron tomadas de camino por lo que la calidad no es demasiado bueno... necesitaba cogerme con una mano y con la otra aguantar el mapa y la camara...

Filipiny: Jak zostałam dziewczyną motocyklisty

Motor wyporzyczyliśmy od lokalnego przedsiębiorcy... czyli chłopa co miał motor i chciał zarobić. Dobiliśmy targu, dostaliśmy kluczyki, zatankowaliśmy do pełna benzyną z butelki po Pepsi u kolejnego przydrożnego przedsiębiorcy i wtedy padło pytanie "To jak to się odpala?".
Prawda jest taka, że żadne z nas nie ma dużego doświadczenia w prowadzeniu motorów... ani ogólnego talentu do poskramiania maszyn silnikowych. Ja w miarę bezpiecznie czuję się na wrotkach a Carlos na rowerze.
Właściciel maszyny lekko się zląkł ale udzielił nam 5 minutowej lekcji, po czym spojrzał na swój motor jakby to był ostatni raz. Tak zaczął się nasz Rajd Bohol.... chyba najcieplej przeze mnie wspominany z całej podróży. Tylko my dwoje, wolni, nieograniczeni czasem ani rozkładem autobusów i milion rzeczy do odkrycia po drodze.
Większość zdjęć była cykana w drodze więc są trochę koślawe... jedną ręką musiałam obsługiwać zarówno aparat jak i mapę.

Philippines: How I became the girfriend of the motocycle driver

We rent the motorbike from one of the local entrepreneur... which means the guy who owns the moto and wants to make some quick money. We made the deal, got the keys, got fuel in the old PEPSI bottle from another local entrepreneur and then the question was put "So, how do we start the engine?".
The truth was that none of us had recent experience in driving motorbikes neither general talent for driving engine machines. No more than roller-skating for me and biking for Carlos is considered safety.
The owner of the motorbike got a bit scared but gave us 5 minutes-long class. Then looked sadly on his property.. like it was the last time. This is how our Bohol Cross started.... I will remember that day as one of the best days during whole trip. Only we, freedom, no bus schedules and thousands of places to see within our reach.
Most of the pictures were taken on the way so that the quiality is poore... I needed to operate the camera and map with one hand only.














5 comments:

  1. La de los ninyos es genial! :D

    Besos

    ReplyDelete
  2. Si los críos eran una pasada, aunque aquí en la foto parezca temerario solían conducir bastante despacio...

    ReplyDelete
  3. NIESAMOWITE! EJJJJJ napiszcie z tego ksiązke!!!! TAK koniecznie! zdjęcia + plus Wasze opowieści + plus szelest kartek= WRAZENIA murowane!

    gandzia

    ReplyDelete
  4. Like the photo of Carlos in the mirror reflection. Looks cool!!!

    ReplyDelete
  5. The pictures of the mirror were taken coming back and we try to speed up a bit because it was getting dark and rainy... I think that's why I look quite serious, hehe

    ReplyDelete